Opowiadanie V - Będę czekał

Witajcie. 
Mam dla Was kolejne, smutne opowiadanie, choć nie tak jak poprzednie.
Mam nadzieję, że wiersz, który w nie wplotłam, nie jest aż tak beznadziejny jak jego poprzednik :D


Będę czekał
22.06.2012.
            Stoisz. Właśnie zakopują jej trumnę. Przed oczami przelatują ci wszystkie wasze wspólne chwile – sanki, kolacje w restauracji, lody w Malfato, zwyczajne spacery po Włochach… To wszystko minęło, zdaje się krzyczeć drewniana skrzynia. Tak, minęło. Ale ty cały czas pamiętasz i nie zapomnisz. Nie zapomnisz jej. Nigdy.
            Była to kobieta spokojna i rozsądna. Od razu cię oczarowała – te jej niesforne, kasztanowe loki, opadały jej często na oczy, a ona je tak zabawnie zdmuchiwała. Jej szaro-niebieskie oczy zawierały głębię, w której tonąłeś. Czasami nieruchomiała, nawiedzona nowym, szalonym pomysłem. Zgrabna, szczupła, wysoka, ale niższa od ciebie – idealna wręcz.
            Nigdy nie naśmiewała się z innych, tolerowała nawet największych drani. Podziwiałeś ją. Nie, zaraz, podziwiasz ją. I nadal będziesz.
            Jej, wydawałoby się jedyną wadą, było nadmierne gadulstwo i wtrącanie się w życie innych. Nie cierpiałeś tego. Paradoksalnie, właśnie tak ją poznałeś. Życie lubi płatać nam figle…
            Teraz jednak już nie żyje. Umarła w banalny i głupi sposób – wpadła do stawu, a nie umiała pływać. Nie zdążyli. Utonęła.
            Stoisz i czujesz jak łzy ciekną ci po twarzy. Szliście chodnikiem parkowym. Wygłupiała się i zsunęła się do wody. Rzuciłeś się jej na pomoc, złapałeś za rękę, ale nie potrafiła wytrzymać w tej pozycji. Krzyknęła, że masz nie robić niczego głupiego. I masz nie płakać… Dlatego ocierasz szybko słone krople i nakazujesz spokój.
            Nie rób niczego głupiego, nie rób niczego głupiego, nie rób niczego głupiego…
            Nie zrobisz. Z miłości do niej.

01.01.2013.
            Siedzisz sam w domu, nie pijąc szampana, nie wypuszczając sztucznych ogni, nie przebierając się, nie świętując. Nie masz czego świętować. Po prostu leżysz. Leżysz i myślisz o tym, że to twój pierwszy samotny Sylwester odkąd skończyłeś Batorego, że jej tu nie ma, że nigdy już z nią nie zatańczysz. Patrzysz na jej zdjęcie z pierścionkiem zaręczynowym. Ślubu nie będzie. Zabrakło czasu.
            Salon. Błękitne ściany. Mahoniowe biurko, stół i krzesła. Dębowe szafy. Jesionowa podłoga. Witraże na oknach i winorośle pnące się wokół nich. To ona to wszystko urządzała. Sama.
            Wściekły przechodzisz do kuchni – to jest jeszcze gorzej, bo na kremowych ścianach wisi tu więcej jej zdjęć. Każdy sprzęt przypomina ci, że to ona o niego prosiła.
            Łazienka – masz nadzieję, że choć tutaj zaznasz trochę spokoju. Fatalna pomyłka. To ona projektowała kafelki, wybierała kolory. Walisz pięścią w ceramikę, ale to nie pomaga.
            W końcu nie wytrzymujesz. Wychodzisz z tego irytująco pustego mieszkania i biegniesz w stronę stawów przy ul. Cietrzewia. Siadasz na tej samej, ukazującej znaki czasu ławeczce, na której ona się zatrzymywała, by odpocząć podczas biegania. Siedzisz tam do wieczora i wpatrujesz się w pokrywę lodową stawu. A gdyby tak na niej stanąć… Wstajesz z ławki i zbliżasz się do krańca ziemi i początku stawu.
            - Miałeś nie robić niczego głupiego! – słyszysz czyjś żałosny krzyk . Odwracasz się – nikogo nie widzisz. Myślisz, że ci się przywidziało. Idziesz dalej. – Obiecałeś! – znowu. Ten głos brzmi niepokojąco znajomo.
            - Aga? – pytasz, widząc długie loki, szare oczy i krótką, turkusową sukienkę do kolan i czarne Converse’y. Tak, miała dość niespotykany gust.
            - Cofnij się! Obiecałeś! – wrzeszczy. Posłusznie wykonujesz cztery kroki w tył.
            - Aga, co ty tu robisz? – wołasz, ale ona jakby cię nie słyszy. Zaczyna śpiewać, naśladując echo :

„Zjawo, zjawo!
Czemu się tu błąkasz,
Złem ludzi tak nasiąkasz?
Któż wydał takie prawo?

Zjawo, zjawo!
No, powiedz sama.
Czemu się tu błąkasz,
Niczym wredna mara?

„Nie wiem” – odpowiada.
„Lecz już tak jest i będzie,
Że będę się tu pałętać,
Póki nie zrozumiesz,
Że nie ty o życiu decydujesz” –
Mówi i odchodzi,
zostawiając z pytaniem :
„O co tutaj chodzi?”

            I tak jak w tym wierszu, zostawia cię, tyle, że z nakazem : „Nie rób niczego głupiego” Zastanawiasz się – co miała na myśli?
            Spoglądasz za nią… jest! Przy zwalonym pniu! Biegniesz.
            - Aga, czemu się błąkasz po tym stawie? Jesteś dobrym człowiekiem! – krzyczysz, oburzony. Przygotowujesz się na ciszę, lecz  ku twemu zdziwieniu, ona odpowiada :
            - Miałam tylko sprawdzić, czy wszystko u ciebie w porządku, ale jak cię zobaczyłam nad tym stawem, próbującym się zabić, to zdecydowałam, że chyba jednak zostanę, ale… - waha się.
            - Ale co? – pytasz się.
            - Ale jak teraz zostanę, to na wieki – mówi z żalem.
            Stoisz i myślisz. Ona wróciła, by sprawdzić, jak sobie radzisz. Bała się o ciebie. A ty się jej tak odpłacasz… nie. Nie może spędzić tu wieczności, tylko dlatego, że ty nie umiesz się pogodzić z jej śmiercią. Podejmujesz decyzję.
            - Aga, musisz wrócić.
            - Ale Paweł…
            - Nie ma żadnego „ale” – nakazujesz tonem nie znoszącym sprzeciwu. – Ja kiedyś też umrę, a ty tu już uwięźniesz na zawsze. Tak nie będzie. Ja o tobie nie zapomnę, postaram się nie nabroić po drodze i za jakieś sześćdziesiąt lat spotkamy się po drugiej stronie.
            Patrzy na ciebie z wdzięcznością. Zastanawiasz się nad tym, jak tam jest. Chyba dobrze, skoro tak tęskni.
            Przechodzi przez ciebie, oplatając rękoma. Całuje w policzek, choć ty tego nie czujesz, czego bardzo żałujesz. Odsuwa się. Za nią pojawia się jakaś coraz bardziej jaśniejąca poświata.
            - Kocham cię, Pawełku – uśmiecha się słodko, niby anioł, jak to tylko ona potrafi. – Właśnie tego nie zdążyłam ci powiedzieć, zanim wyślizgnęła mi się twoja dłoń – robi pauzę. – Na pewno mogę cię zostawić?
            - Tak, na pewno – mówisz, starając się brzmieć wiarygodnie. Udaje ci się. Radośnie kroczy ku światłu. Odwraca się do ciebie ostatni raz, posyłając całusa. Jej postać jest jakby skąpana w tym pięknym, błękitnym, czystym świetle. Potem znika, pośród chmury pyłu i szumu drzew. Jeszcze długo stoisz i martwo wpatrujesz się w miejsce, gdzie niedawno stała. Nagle, u twoich stóp ląduje małe zawiniątko. Przyglądasz się mu krytycznie, po czym słyszysz charakterne szczeknięcie, pełne oburzenia. Domyślasz się, co się tam znajduje – pies, pies, którego nigdy nie dostałeś, choć chciałeś. Podchodzisz i rozwijasz je – wyskakuje z niego mały, rozochocony, srebrno-złoty Yorkshire Terier, a dokładniej jego damska odpowiedniczka. Skacze na ciebie, liżąc po całym ciele. Do lazurowej obroży ma przywiązany liścik. Czytasz go.

Pawle!
Pomyślałam, że będzie Ci łatwiej przez to przejść, jeżeli będziesz miał przy sobie wiernego towarzysza, a w tym przypadku towarzyszkę. „Przesyłam” Ci zatem Lilę.
To w ramach twojego prezentu urodzinowego ode mnie.

Aga

P.S.
Jeszcze się zobaczymy.

            Myślisz o tym, ile razy jej powiedziałeś, jak bardzo pragniesz Yorka. Uśmiechasz się. Zawsze wiedziała, czego najbardziej chcesz.
            - Chodź, Lilo. Nie ma co tu sterczeć. Ona nie wróci, a my możemy co najwyżej żyć dalej – mówisz do psa i zdajesz sobie sprawę, że naprawdę tak myślisz. Bierzesz liścik i rzucasz go wiatrowi.
            - Będę czekał – obiecujesz i bierzesz psa na ręce. Idziecie do domu, a w głowie huczy ci jedna myśl :
            Będę czekał.



Pozdrawiam.
Pockerowa.

P.S.
Myślicie, że mogę to dać na WS? (Włochowską Szufladę) :D

Komentarze

  1. Opowiadanie strasznie mi sie podobało. Ponownie jestem zachwycona prostotą przekazu, a zarazem jego głębią. Dobór słów idealny, wiersz przyjemny:) Podsumowując nie żałuję, że przeczytałam :)
    Pozdrawiam Just Me

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się :D Wiązałam wielkie nadzieje z tym tekstem - chciałabym, by każdy znalazł w nim coś dla siebie. Dziękuję też za to, że tak szybko skomentowałaś - pochlebia mi, że komuś chce się czytać moje wypociny. Zastanawiam się, czy nie wrzucić tu mojego opowiadania, za które dostałam pierwsze miejsce w WS w kategorii 13-19 lat. Choć, tym razem, jest to wymyślona legenda.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Opowiadanie I - Tak chciałby ją zapamiętać – roześmianą, w sukience z balu szóstoklasisty i koczku na głowie...

Piosenka VI - Tajemniczy ogród

Wiersz XXVIII - Modlitwa nocna