Opowiadanie II - Wyprowadzka ojca

Hej.
Macie tu moje Opowiadanie II.

Pozdrawiam.
Pockerowa.


            Wytrzymam to. Wytrzymam. Do osiemnastki niedaleko. Naprawdę.
            Taaa, jak miło oszukiwać samą siebie...
            Tak, bo naprawdę trzeba być masochistą, by codziennie znosić takiego tyrana. By codziennie znosić wydawanie poleceń, pogardzanie tobą. I wreszcie by codziennie znosić to, że jeszcze osiem lat temu bardzo bliska ci osoba już cię nie chce. By to znosić trzeba być masochistą.
            A jednak ja to znosiłam przez te całe osiem lat i wydawałoby się wyrobiłam w sobie tarczę, od której odbijają się wszystkie złośliwości świata, wszelkie niepowodzenia. Błąd. Do czegoś takiego nie da się przyzwyczaić, zważywszy, że jest to twój biologiczny ojciec. Pozostaje tylko wierzyć, że jutro będzie lepiej, że wszystko się ułoży. Tak, wierzyć, bo te wszystkie gadki to tylko puste słowa. Nigdy nie będzie lepiej – taka jest prawda. A że lubimy się okłamywać – to już inna bajka.
            Dzisiaj jest chyba najgorzej. Jak tylko weszłam po zakupach do domu, od razu zaczął na mnie wrzeszczeć, że niby nigdy nie można się do mnie dodzwonić. Tak, bo jak trzymasz dwie siatki pełne zakupów, na ramieniu masz ciężką torbę i idziesz piaszczystą drogą to akurat tak łatwo wyciągnąć komórkę, która spadła na samo dno torebki, nie? Poza tym, dziwnym trafem oddzwoniłam sekundę później, czyli nie olałam sprawy, ale kogo to obchodzi?
            Kłócę się, ale już po pięciu minutach stwierdzam, że nic nie wskóram. Idę do pokoju i uczę się chemii, która nawiasem mówiąc, nie jest moim konikiem. Po jakie lichi potrzebne są humanistce wodorotlenki potasu czy co tam było?! Po jakie licho, pytam?!
            No nic, jakoś wytrzymuję do obiadu, choć jest mi ciężko. Po obiedzie jednak rozpoczyna się prawdziwy armageddon – ojciec na wszystkich warczy, szczególnie na mnie, co mnie dodatkowo rozjusza, ale staram się uspokoić ze względu na brata – nie chcę, by ojciec chłopakowi rozwalił dzieciństwo. Wystarczy, że mnie je zniszczył. Nie chcę też, by Stasiek (mój brat) przeżywał to, co ja przeżywałam zaledwie pięć lat temu – nie życzę tego nikomu. Bezustanna walka rodziców o to, z kim po separacji zostaniesz, bezustanna szarpanina dziadków o to, których będziesz lubić bardziej, ciągłe wizyty u psychologów i sięganie pomocy u „pomocy społecznej” – dla dziecka w wieku dziewięciu lat  był to już problem, a mój brat ma osiem, z tym, że ma duszę dziecka siedmioletniego. To co ja przeżyłam przez ten feralny rok drugiej klasy podstawówki, tego nikt nie wie, chyba, że coś takiego przeszedł. JA to przeżyłam, za to mój brat może się załamać.
            Mimo wszystko nie mogę się uspokoić. Dzisiaj mam chyba cięższy dzień, bo zazwyczaj nie daję się mu sprowokować, a teraz już po trzech sekundach się z nim kłócę. Jakby tego było mało, przegląda moje oceny w Librusie i krzyczy na mnie, bo mam dwójkę z chemii. No i mam – odkąd to ze wszystkiego trzeba mięć same piątki???
            Karze mi się wytłumaczyć, ale ja, ponieważ tłumaczyłam  mu to tydzień i dwa tygodnie temu nie mam zamiaru strzępić sobie języka. Denerwuje go to, więc za karę zabiera mi tablet, który dostałam od mojej ukochanej babuni. Teraz ja się drę na niego, że nie ma prawa, żeby to zostawił i że jeśli się kogoś przez trzynaście lat nie słucha, to potem niech się nie dziwi, że ten ktoś nie ma ochoty z nim rozmawiać. Wtedy on mówi, ja musze go słuchać, natomiast on nie ma obowiązku słuchać mnie. A potem, że nie obchodzi go mój stan zdrowotny i to, czy się duszę, czy nie, co przeważa szalę. Zraniona do granic możliwości wybiegam z pokoju i ryczę w poduszkę. Po dwóch godzinach się uspokajam, ale nie mam zamiaru z nim rozmawiać, bo on nie żałuje tego, co powiedział. Potem on przychodzi i zaczyna coś drukować, a gdy drukowanie się kończy, a jego nie ma, ja odłączam komputer i przynoszę go mu razem z wydrukowanymi rzeczami. On krzyczy, że nie mam prawa go dotykać (komputera) co ja kwituję tym, że to brzmi tak samo śmiesznie, jak to, że on nie może wchodzić do mojego pokoju. Wydziera się na mnie, ale sobie idzie. Po chwili słyszę kłótnię mamy z ojcem, o to, że ten chce zabrać mój tablet do samochodu, a mama się nie zgadza. Ojciec stoi za mamą i chowa przedmiot za plecami. Ja, korzystając z okazji, wyszarpuję go z jego ręki, na co on bije mnie po głowie i brzuchu i gdyby nie mama, to by mnie tak bił, dopóki bym nie upadła, a może i dłużej. Uciekam i chowam tablet w szafce. Ojciec chce wyjść, ja go nie zatrzymuję, co innego mama, ale on i tak wychodzi. A ja się zastanawiam, kiedy mój największy koszmar, czyli życie, się skończy...

Komentarze

  1. Wydaje się być pierwsza tutaj :) Na samym początku przepraszam, że tak późno zaglądam. Ale teraz są święta, więc trochę więcej czasu :)
    Jeśli chodzi o opowiadania, to poruszyłaś w nim strasznie ciężki temat. Z tym problemem borykają się liczne jednostki młodych ludzi. Przyznam szczerze, że nawet nie wiem za bardzo co napisać. Zdecydowanie współczuje głównej bohaterce tego opowiadania, przykre jest to, że matka nie jest w stanie nad tym wszystkim zapanować i poddaje się władzy męża, najgorsze, że cierpią na tym niewinne dzieci.
    Opowiadanie mi się podobało, jednak chyba trochę zmieniłabym jego formę. Troszkę kuło mnie w oczy to co robili sobie nawzajem, nie chodzi mi o to co się działo, tylko to jak to zapisałaś. Poza tym jestem fanką Twoich opowiadań. Powtórzę się , ale PROSZĘ WIĘCEJ I CZĘŚCIEJ !!!!!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Opowiadanie I - Tak chciałby ją zapamiętać – roześmianą, w sukience z balu szóstoklasisty i koczku na głowie...

Piosenka VI - Tajemniczy ogród

Wiersz XXVIII - Modlitwa nocna