Opowiadanie I - Tak chciałby ją zapamiętać – roześmianą, w sukience z balu szóstoklasisty i koczku na głowie...

Hej.
Tu macie Opowiadanie I - mam nadzieję, że przeczyta to choć kilku chłopców. Nie będę się nad nim rozwodzić i zabierać Wam ten cenny czas, więc...


Wracam ze szkoły. Wiatr porusza moimi długimi, kasztanowymi lokami. Ach!, ten niesforny figlarz. Nigdy nie dość mu zabawy! No, nic, dalej zmierzam do domu. Nagle zaczyna padać deszcz. Z jednej strony cieszę się, bo lubię, gdy kropi, z drugiej marszczę nos, bo znowu będę musiała umyć włosy. Tak, jest ostra zima, a ja co? Wychodzę bez czapki i szalika. Przynajmniej buty mam stosowne – skórzane kozaki powyżej kolan. Słyszę jak pod moimi stopami trzeszczy śnieg. Mimowolnie się uśmiecham – uwielbiam ten dźwięk, jak i samą porę roku.
Wreszcie dochodzę do domu. Zdejmuję z siebie cienki, przemoczony do suchej nitki płaszcz i siadam przy komiku. Przez chwilę po prostu patrzę, jak leniwe płomyki liżą na wpół spalone już drewno. Wstaję. Zdejmuję ciuchy i kieruję się do łazienki. Zdrętwiałą ręką rozczesuję splątane włosy. To mnie odrobinę odpręża. Wchodzę pod prysznic. Gorąca woda delikatnie bierze mnie w swoje objęcia. Powoli rozmasowuje moje obolałe od noszenia plecaka ramiona, a ja mogę teraz w spokoju oddać się rozmyślaniom. Myślę nad moim beznadziejnym, bezużytecznym życiem i zastanawiam się, co mogłam zrobić lepiej. Przeczesuję swoje wspomnienia i natrafiam na niego – niebieskookiego bruneta, którego uważałam za przyjaciela, a sprawiłam, że czuł do mnie tylko i wyłącznie wściekłość. Co takiego zrobiłam? Gdy to sobie przypominam, łza spływa mi po policzku. Wychodzę spod prysznica i zakładam suche rzeczy – czarny T-shirt, morską bluzę, ciemne jeansy i niebiesko-zielone snickersy. Wyjmuję z szafki suszarkę i suszę mokre włosy. W zadumie spoglądam przez okno i moim oczom ukazuje się piękny, stary dąb, „porośnięty” szadzią. Wzdycham z zachwytu. Po pół godzinie moje włosy znów są takie, jakie lubię najbardziej – lekkie, puszyste i całe w delikatnych loczkach. Ciągle patrzę przez okno. Po kilu minutach znowu ze złością wciągam powietrze i ruszam po lekcje. Odrabiam je aż do późnej nocy.
Kolejny raz idę się umyć. Tym razem wychodzę już po pięciu minutach – jestem bardzo zmęczona. Przebieram się w ciepłą, flanelową piżamę i otulam się moją puchową kołdrą, ale nie mogę zasnąć.W październiku zbyt dużo się działo.
Po dwóch godzinach zasypiam ze słuchawkami w uszach i mp3 puszczającą „ What is Love?”.

***

Ranek. W pół do siódmej, dzwoni budzik. Zrezygnowana otwieram oczy. Zakładam kapcie. Idę do łazienki i biorę szybki prysznic. Prawie rozbudzona robię sobie moją ulubioną kawę – mocną, z karmelem i bitą śmietanką. Dopiero ona stawia mnie na nogi. Wyjmuję z szafy ubrania – szarą tunikę, zieloną bluzę i granatowe jeansy. Zjadam crossanta i popijam go kolejna kawką. Biorę inchalatorki i ACC. Szczotkuję zęby i rozczesuję włosy, które swobodnie opadają mi na plecy. Nakładam długi, fioletowy, damski  płaszcz, jasnobrązowe kozaczki oraz kolorową czapkę i szalik ze szkockiej wełny. Zakładam plecak. W ostatniej chwili biorę jeszcze bordowe, skórzane rękawiczki, mruczę pod nosem treść pożegnania do mamy i wychodzę z mieszkania. Zamykam drzwi na klucz. Schodzę po schodach i po kilku minutach jestem już na powietrzu. Znów słyszę, jak śnieg smutno jęczy pod moimi stopami, tak jakby doskonale wiedział, w jakim jestem humorze. Idę do szkoły.
Po dziesięciu minutach jestem już w budynku i się przebieram. Dzwoni dzwonek. Szybko zmieniam buty i biegnę pod salę. Mam chemię, więc nie mogę się spóźnić. Tak, chemia. Nie ma to jak dobry początek dnia.
Jakoś wytrzymuję te osiem godzin, pomimo tego, że widok Pawła za każdym razem (a widzę go dość często) sprawia mi ból. Wychodzę z miejsca, które kiedyś było moją jedyną ucieczką od spraw domowych, teraz zaś stało się moim więzieniem.
Idę ulicą. Słyszę jak ktoś za mną biegnie, ale nie przejmuję się tym. Można nawet powiedzieć, że mam to w nosie. Nagle jednak, ktoś ciągnie w ciemny zaułek, a ja bezskutecznie próbuję się mu wyrwać. Widzę, mojego napastnika – jest to siwiejący już mężczyzna. Uderza mnie w głowę, a w oczach pojawiają mi się kolorowe światełka. Powoli osuwam się  na ziemię i obserwuję kałużę krwi, w której leżę. Chłopak podbiega do mnie. Przymykam oczy i upadam, tym razem jednak już się nie podniosę. Łzy Pawła kapią mi na zaciśnięte powieki. Ostatnie co słyszę to, to, jak zamawia karetkę, która już mi nie pomoże...

Stoi i patrzy, jak dziewczyna, która tyle dla niego zrobiła, wydaje ostatnie tchnienie. Nie może zrozumieć czemu był takim idiotą i sprawił jej tyle bólu. Była jedyną osobą, która go rozumiała. Dzięki niej i on rozumiał siebie lepiej. A teraz patrzył, jak z każdą sekundą wypływa z niej życie...

***

Jest na jej pogrzebie. Niewidzącym wzrokiem wpatruje się w  jej trumnę w kolorze jej włosów. Tylko dla niego ma to znaczenie. Nie ma na sobie czarnej koszuli, lecz niebieską w kratę, ku oburzeniu swojej mamy. Zamiast płakać uśmiecha się, bo wie, że ona nie chciałaby, by się smucił. Kochała się śmiać, pomimo tego, że mówił, że ma dziwny śmiech. 
Tak właśnie chciał ją zapamiętać... roześmianą, pełną życia, z wypiekami na twarzy.


Pozdrawiam.
Pockerowa :D

Komentarze

  1. Ajajajajaj! Coś ty ze mną zrobiła? Pytam się grzecznie... co zrobiłaś z moimi, i tak zmasakrowanymi, oczami? Woda mi z nich płynie, niedługo będę mogła morze zasolić na nowo. ;(

    Krótki, ale piękny kawałek bardzo dobrego tekstu. I chociaż wiele osób powiedziałoby, że przyczyna śmierci głównej bohaterki jest banalna, to takie sytuacje (niestety) się zdarzają. I właśnie to przeszyło mi pierś na wylot...

    Widzę, że z każdym kolejnym opowiadaniem, zdaniem i słowem, Twój pąk literacki się rozwija. Coraz bieglej operujesz językiem poetyckim. Dałabym tutaj trochę więcej opisów uczuć, bo na tym głównie opiera się ten tekst. Na uczuciach, które zamiast nas uszczęśliwiać, zabijają i wdeptują w ziemię. Jednak więcej grzechów nie znalazłam. Może poza małą literówką: "komiku". Chyba powinno być kominku. Popraw ten maleńki błąd, bo mnie osobiście wybił z rytmu.

    Cóż mogę jeszcze powiedzieć? Po prostu pięknie Ci to wyszło. A ja głupia zamiast czytać Krzyżaków, których nomen omen jutro omawiam, zaczytuję się w Twoim opowiadaniu. Jednak nie żałuję. Do Zbyszka z Bogdańca wrócę za chwilę, w końcu człek to, a nie zając. ;)

    Jestem pewna, że kiedyś przyjdzie Ci do głowy olśniewający pomysł na długą fabułę... a wtedy nie ma przebacz, książka gotowa. A ja będę jedną z pierwszych, która ją przeczyta. :D

    Oby więcej takich wzruszających historii.

    Pozdrawiam

    Patka

    OdpowiedzUsuń
  2. No Gosiu, przyznam, że bardzo mi się spodobało. Naprawdę zaczynasz coraz lepiej sobie radzić z poezją, pamiętam, że jeszcze dwa lata temu była to zupełnie inna bajka... ALE. Zawsze muszę mieć jakieś ale :-D Ale nie podoba mi się to jak dużą wagę przywiązujesz do... CIUCHÓW! Walisz mi tu piękny tekst, o uczuciach, miłości i odrzuceniu... A tu nagle nie wiem po co szczegółowo opisujesz ciuchy, muszę przyznać, że jestem na tym punkcie wyjątkowo uczulona w twoim przypadku, ponieważ do twojego delikatnego, lekko poetyckiego stylu pisania (który przynajmniej trochę kojarzy mi się z moim)nijak nie pasuje mi ,,szalik ze szkockiej wełny" :-D Szkockim szalikom i jasnobrązowym kozaczkom mówimy stanowczo NIE. Wiem, że się czepiam bardziej niż u innych, ale to nie dlatego, że piszesz od nich gorzej po prostu mam do ciebie... jakby to powiedzieć większy sentyment po tylu latach naszej znajomości. Do czego Maryna mogłaby się jeszcze przyczepić... Hmm... :-D Może do tego, że troszeczkę sprecyzuj mi chociażby w rozmowie telefonicznej jakim cudem w TWOIM domu pojawił się kominek, ale to już tak na marginesie :-D I żeby nie było, że mój komentarz nie jest pozytywny, bo jest. Teraz Ci trochę posłodzę. Twoja transformacja bardzo mnie zaskoczyła, zupełnie jak gąsiennica przeistacza się motyla. Ty jesteś moim małym motylkiem którego śledzę losy :-) Koniec był bardzo ciekawy, choć ja wcisnełabym tu troszeczkę większego wyciskacza łez czyli np. raka zamiast zasztyletowania przez bezdomnego. Wybrałabym śmierć powolną, aby Michał zrozumiał, że zmarnował tak dużo czasu i cieszył się każdą sekundą spędzoną w twoim towarzystwie. I chociaż i tak na końcu w roli głównej zabłysnęła śmierć, to jednak byłby minimalny happy end, w którym Michał zrozumiał swe błędy jeszcze przed końcem, chociaż i tak o wiele za późno. No, ale nie rozwodzę się już dalej nad tym ,,co ja bym zrobiła" :-) To tak na przyszłość ;-) Boże, jaka ze mnie dyktatorka :-D Cóż muszę przyznać, że nie należę do typów chętnych do współpracy bo zawsze mam swoją wizję i we wspólnych pracach staję się bezlitosną dominatorką :-D Podobało mi się porównanie wiatru do figlarza, oraz oba opisy śniegu. Jakby ten dźwięk zmieniał się razem z twoim nastrojem. Raz jest radosny, innym razem jest jękiem. Bardzo, bardzo fajny pomysł. O rany, zupełnie jak nie ja się rozpisałam i nie było tu samych pochlebstw tak jak zwykle. Np tp już kończę, trzymaj się goraczku i pisz dalej :-)

    Pozdrawiam, Marti

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem wzruszona prostą tego tekstu, a zarazem jego ogromnym przekazem. Kompletnie czasami nie zdajemy sobie sprawy jak wielkie znaczenia mają niewypowiedziane słowa. Proszę więcej !
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Więcej na pewno będzie :D Bardzo łatwo piszę te opowiadania - po prostu siadam i słowa same tak po prostu spływają :D Wydaje mi się nawet, że to po prostu jest mój czas i narracja - w niej czuję się najlepiej. Cieszę się ogromnie, że się Wam podobało - nawet nie wyobrażacie sobie, ile to dla mnie znaczy.

    Pozdrawiam.
    Pockerowa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie proste takie krótkie a mądreeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee jak stąd do chin.
    Pozdrawiam
    Anonim

    OdpowiedzUsuń
  6. Michał Figarski
    hehe ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. "Myślałam że Michał Figarski będzie czuwał nad trumną w kolorze moich kasztanowych loków"
    ach... ten Michał... ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli chciałaś mnie wkręcić z cytatem, to zauważ jedną rzecz :
      PISZĘ W CZASIE TERAŹNIEJSZYM.

      Następnym razem wrabiaj dobrze ;)

      I mała prośba - zostaw temat. Zakończył się chyba pół roku temu. Jeżeli tego nie zrobisz, licz się z tym, że nie będę publikować tego typu komentarzy. Nie jestem tchórzem, ale one tylko zaśmiecają mojego bloga.

      Pozdrawiam
      Lisiak

      Usuń
  8. Chciałabym tylko powiedzieć, że ta część opowiadania z tym napastnikiem jest dość naciągana. Po pierwsze jaki był powód tego człowieka by zabić bohaterkę, ponieważ wątpię, że zrobił to tylko dla dla samego zabicia, a co więcej dlaczego zrobił to w biały dzień w miejscu gdzie każdy mógł go zobaczyć. W dodatku fragment "(...) ale on łapie moją rękę i nienaturalnie mi ją wykręca" jest kolejnym nierealistycznym fragmentem, nawet dorosły mężczyzna miałby problem ze złamaniem ręki kogoś kto się rzuca na wszystkie strony,w tak krótkim czasie. A na koniec chłopakowi właśnie ktoś zabił ukochaną a on wyjmuje telefon i robi zdjęcie sprawcy. Morderstwa są tak trudne do rozpoznania właśnie dlatego, że przeważnie jego świadkowie są zbyt przerażeni by cokolwiek zrobić, a w szczególności gdy ginie bliska im osoba. Jeśli chcesz pisać o zabójstwach, wypadkach i w ogóle o śmierci powinnaś się trochę o tym dowiedzieć. Zauważyłam również, że w opowiadaniu bodajże trzecim mocno rzuca się w oczy motyw śmierci poprzez upadek z górki. Jest to dość dziwne, ponieważ górki zwykle nie są aż tak strome, a jeśli już to nawet upadek z takiej górki po osunięciu się ziemi może spowodować co najwyżej pęknięcie czaszki lub ewentualnie wstrząs mózgu, ale to i tak mogło by się zdarzyć tylko jeśli upadłabyś na kamień lub coś w tym stylu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmmm, ciekawe spostrzeżenie :) Dziękuję. Były to moje pierwsze opowiadania, co bynajmniej mnie nie usprawiedliwia. Jak będę miała trochę czasu, to to poprawię ;)

    Właśnie o to mi chodzi, o takie wytykanie błędów palcami. Ja nie gryzę, a Wy jako czytelnicy bądź przypadkowi bywalcy (tak też bywa, nie każdemu musi się podobać to, co piszę) macie szerszy pogląd na sprawę.

    W każdym razie, jesteś pierwszą osobą, zauważyła te nieścisłości. Dziękuję :)

    Pozdrawiam serdecznie
    Lisiak

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Piosenka VI - Tajemniczy ogród

Wiersz XXVIII - Modlitwa nocna